Kino Bohman'a Ghobadi'ego - Nikt nie rozumie perskich kotów

Data:
Ocena recenzenta: 7/10

Aktualnie pojęcie sztuki i artysty, który ją tworzy jest zupełnie inaczej definiowane niż kiedyś. Sztuka już niekoniecznie musi zachwycać, ale na pewno musi poruszać, zajmować, przekazywać treść i wzbudzać emocje. W konsekwencji artysta w przestrzeni społecznej zajmuje obecnie miejsce szczególne. Staje się komentatorem, który ma prawo być politycznie niepoprawny, ma prawo szokować, ma prawo do wyrażania własnej opinii i manifestowania własnych poglądów. Jednak nawet współcześnie to przekonanie na temat sztuki i artysty nie można traktować jako uniwersalne. Ciągle jeszcze są takie miejsca na ziemi, gdzie jednostka nie ma prawa otwarcie mówić o tym co myśli i gdzie jakakolwiek działalność artystyczna jest tłumiona. Bahman Ghobadi w swoim filmie pokazuje właśnie jedno z takich miejsc – Iran. Reżyser zyskał międzynarodowy rozgłos po premierze wielokrotnie nagradzanego obrazu Czas pijanych koni. Kino, które tworzy Ghobadi koncentruje się wokół spraw i problemów jego kraju. Swoboda tworzenia jest z pewnością dla niego, jako reżysera, kwestią nadrzędną i chyba właśnie dlatego powstał film Nikt nie rozumie perskich kotów.
Głównych bohaterów, muzyków - Ashkan i Negar poznajemy w ważnym dla nich momencie - dostali propozycje zagrania koncertu na jednym z londyńskich festiwali. Po pierwsze muszą skompletować zespół. Pomaga im w tym Nader - irański aktywista, który dobrze zna podziemia undergrandowej sceny muzycznej. Nader organizuje im spotkania z innymi muzykami, którzy mogliby być zainteresowani udziałem w projekcie. Dla reżysera staję się to idealną okazją do tego, by pokazać jak egzystują artyści w zdominowanym przez reżim Iranie. Poznajemy muzyczną enklawę Teheranu, uczestniczymy w próbach, które odbywają się w szczelnie wygłuszonych pomieszczeniach, piwnicach, budynkach gospodarskich służących do wypasu bydła czy specjalnie przygotowanych dobudówkach na dachu. Wszystko w tajemnicy przed sąsiadami, w konspiracji, w obawie przed najazdem policji. Sytuacja polityczna kraju powoduje, że działania muzyków przypominają raczej spisek, a przecież nie robią nic złego. Jednak w krajach rządów autorytarnych zamach na swobodę tworzenia jest profilaktyką mającą na celu stłumienie ewentualnych przejawów buntu, które mogłyby ostatecznie doprowadzić do zamieszek społecznych czy nawet do wybuchu rewolucji. Dlatego metodą reżimu jest kontrola, cenzura a cnotą współcześnie tworzonej sztuki jest przecież to, że jest ona prawdziwa, że wyraża światopogląd, że nie uznaje kompromisów. Jednak z drugiej strony sytuacja, w której znajdują się irańscy muzycy sprzyja ich wzajemnej integracji. Film uświadamia, że muzyka tak naprawdę znajduję się po za wszelkimi podziałami. Pojawiający się w filmie muzycy rockowi, hiphopowi, jazzowi czy folkowi nie próbują ze sobą konkurować, wręcz przeciwnie – wspierają się, współpracują, tworzą wspólne projekty. Ten muzyczny collage jest ciekawy i jednocześnie daje nam możliwość zapoznania się z irańską sceną muzyczną. Pojawiające się w filmie utwory niemal dosłownie zabierają nas w podróż po stolicy Iranu. Sceny z życia mieszkańców, fragmenty ich rzeczywistości, niejednorodne obrazy miasta, różne oblicza Teheranu stają się wizualną oprawą dla prezentowanej muzyki, stają się wideoklipami, które korespondują z treścią.
Problem muzyków związany z zamachem na swobodę tworzenia zatopiony jest w rzeczywistości, którą cechuje całe mnóstwo ograniczeń. Brak zgody na aktywne uczestnictwo kobiet w życiu publicznym, brak zgody na czytanie pewnej literatury, na oglądanie niektórych filmów, brak zgody na samodzielne podejmowanie decyzji – wszystko to powoduje, że ludzie w ogóle, nie tylko artyści, czują się napiętnowani, stłamszeni i głównym pomysłem jaki mają na siebie staje się emigracja. Ghobadi porusza i ten wątek. Pokazuje z jakimi problemami borykają się ci, który decydują się na wyjazd z kraju. Pokazuje jak brak szansy na załatwienie legalnych dokumentów nakręca machinę nielegalnego handlowania fałszywymi papierami na czarnym rynku.
Kino Ghobadi’ego to kino zaangażowane, kino społeczne, antropologiczne, które pokazuje rzeczywistość, problem. Film jest ważny z uwagi na temat, jest istotny bo przedstawia problem z perspektywy reżysera, który nie tylko obserwuje, ale też partycypuje w rzeczywistości, którą przedstawia. Jest reżyserem i autorem scenariusza, ale przede wszystkim jest Irańczykiem. Ghobadi opowiada pewną historię, ale w tej opowieści wyraźnie stroni od misternie skonstruowanej fabuły, wartkiej akcji czy dopracowanych dialogów. Nikt nie rozumie perskich kotów nie jest fikcją, a próbą oddania tego co dzieje się w Iranie czy w innych krajach reżimu, dlatego film utrzymany jest w konwencji dokumentu. Poszczególne sceny i dialogi wyglądają na niewyreżyserowane, są prawdziwe. Reżyser udostępniając Nikt nie rozumie perskich kotów w Internecie uczynił ze swojego obrazu manifest artystyczny wymierzony przeciwko władzy, która konsekwentnie tłumi większość działań kulturalnych uznając je za niewygodne a nawet niebezpieczne. Ghobadi w ten sposób pokazuje, że jednak zawsze można znaleźć alternatywę by zaprezentować swój światopogląd