W oczekiwaniu na oryginalne spojrzenie - Plynace Wiezowce Wasilewskiego

Data:

Film Tomasza Wasilewskiego widziałam po raz pierwszy w ramach festiwalu Nowe Horyzonty stąd (moja) potrzeba skojarzenia filmu z nazwą wydarzenia. Wydaje się, że ten festiwal z założenia promuje filmy, które wychodzą poza schemat otwierając tym samym, tytułowe, nowe horyzonty. „Płynące wieżowce” nawet nie tyle, co nie wychodzą poza schemat, ale wręcz opierają się na kliszach. Sam temat może i jest odważny bo homoseksualizm, ciągle bywa jeszcze w Polsce tabuizowany, ale z drugiej strony warto by oczekiwać od filmu czegoś nowatorskiego, a nie powielania utartych stereotypów, które przewijają się w kontekście tego problemu.

Reżyser odwołuje się (za)mocno do popularnego i chętnie eksploatowanego toposu geja – sportowca, geja-bojącego się rozczarować rodzinę, geja – posiadającego dziewczynę. Na tym poziomie zaznacza się sztampowość filmu, gdyż Wasilewski zamiast wyłamać się ze schematu myślenia społecznego, swoim filmem umacnia to co istnieje. Znów wychodzi na to, ze polski gej to osoba, która zamiast funkcjonować normalnie, musi każdego dnia walczyć o akceptację. Osobiście czekam na polskie filmy, które będą o relacjach homoseksualnych mówić przede wszystkim w kontekście relacji, a nie będą koncentrować się na problemie samoakceptacji czy trudzie przyznania się przed światem do własnej orientacji seksualnej. Pamiętam, że totalnie zachwycił mnie „Happy Tohether” Von-Karwai’a. Niesamowity film o związku dwóch gejów, który nie analizuje ich relacji pod kontem społecznym. Może jest im trudno, może nie – nie wiemy… to co najbardziej wartościowe w tym filmie to ukazanie związku homoseksualnego jako zwykłego związku dwojga ludzi.

W „Płynących wieżowcach” moją uwagę zwróciła scena zbliżenia miedzy głównymi bohaterami. Odważna scena intymna męsko-męska na pewno stanowi novum w kontekście polskiej kinematografii. Ciekawe połączenie zwykłej fizyczności z uczuciem, które nagle eksploduje, bo było skrywane. W tej scenie poczułam, że to co najważniejsze to emocje, które się tworzą miedzy dwoma osobami, że seks to przełożenie się uczucia. A uczucie zawsze jest piękne, niezależnie czy tworzy się miedzy kobietą a mężczyzną, kobietą – kobietą czy mężczyzną - mężczyzną, dlatego ta odważna scena zupełnie nie razi. Jednak wkomponowanie jej w jakąś absurdalną przestrzeń trąci już sztucznością i przywodzi na myśl odniesienie do kina amerykańskiego. Seks przy płocie, tuż pod domem głównego bohatera jest dość hardcorowy i bez sensu.

Bardzo ciekawe są długie ujęcia, które zmuszają widza do kontemplowania tego co dzieje na ekranie. Dodatkowym atutem jest muzyka i aktorstwo – w filmie pojawiają się aktorzy młodego pokolenia, którzy na co dzień znani są z seriali. Wydają się jednak jeszcze nie zmanierowani przez co są prawdziwi i przekonywujący.

„Płynące wieżowce” to drugi, po „W sypialni”, film, którym Wasilewski udowadnia, że ma potencjał i pomysł. Dlatego, nie ma sensu polemizować z pytaniem czy warto wybrać się do kina czy nie, bo warto. Ciężko mówić o wielkim WOW, gdy film ogląda się w ramach Festiwalu Nowe horyzontowo i czego się oczekuje najbardziej to oryginalnego spojrzenia.

źródło:
http://pik.wroclaw.pl/pressroom/Pynce-wieowce-recenzja-filmowa-n4015.html